Czynione są przymiarki do poprawek w ustawie portowej. Ten 20-letni akt prawny od swego zarania daleki był od doskonałości, stąd poprawiano i uzupełniano go wielokrotnie. Nie wszystkie zmiany okazały się szczęśliwe. Jedna, dzięki pokrętnym prawniczym wykładniom, pozwoliła wyinterpretować osławiony podatek od infrastruktury portowej, czyniący niektóre zapisy ustawy martwymi, sprzecznie z intencjami ustawodawcy. Okazało się to jednak dopiero po kilkuletniej batalii sądowej, którą musiały stoczyć z lokalnym fiskusem zarządy portów i inne firmy portowe.
Dlatego przy wprowadzaniu kolejnych zmian zalecana byłaby daleko idąca ostrożność. Jedną z tych, o których się mówi, miałoby być przywrócenie zarządom portów prawa do bezpośredniego uprawiania działalności operacyjnej i posiadania udziałów w spółkach taką działalność prowadzących. Byłaby to rewolucja, w stosunku do obecnej ustawy, która zarządom tego zabrania i obliguje je do wyzbycia się udziałów w spółkach portowych. Realizacja tego zapisu trwała dwie dekady i daleko przekroczyła ramy czasowe zakreślone pierwotnie przez ustawodawcę. Są spółki, których nie udało się sprzedać do dziś, niemniej generalnie powstał wreszcie w miarę klarowny układ, w którym wiadomo, co komu wolno, a co nie.
Podobno zarządy portów byłyby za tym, żeby taka zmiana w ustawie nastąpiła. Można jednak oczekiwać, że właściciele spółek operujących w portach głośno wyrażą swoje niezadowolenie, gdyż byłaby to oczywista zmiana reguł gry w trakcie jej trwania. Nie na to się umawiali, wykupując udziały w spółkach portowych, tworząc je i inwestując w nie wielkie pieniądze, by teraz, pod ich bokiem, ktoś robił im dodatkową konkurencję, dysponując przy tym, jako zarządca portu, znacznie szerszym zestawem narzędzi.
Byłoby może pożądane, żeby zarządy portów morskich, jako publiczny administrator, zarządzały także terminalami (suchymi portami) na lądowym zapleczu, ale w typową działalność operacyjną angażować się nie powinny.