W naszych portach zakończył się właśnie sezon turystyczny. Odpłynęły ostatnie wycieczkowce. Po raz pierwszy od lat zdarzyło się, że więcej tych statków odwiedziło tym razem Gdańsk niż Gdynię. W tym pierwszym porcie gościły 63 cruisery, a w drugim tylko 41 razy. I ta tendencja chyba utrzyma się w następnych latach. Wprawdzie Gdynię wciąż odwiedzają te największe jednostki pasażerskie, ale bywało znacznie lepiej. Niczego nie ujmując temu miastu, gdańska starówka i pobliski Malbork stanowią większą atrakcję turystyczną niż modernistyczna Gdynia.
Jest jeszcze jeden powód: wraz z rosnącymi wymaganiami, dotyczącymi ochrony środowiska, w tym odbioru nieczystości ze statków, portowi gdyńskiemu coraz trudniej będzie im sprostać. Komunalne przedsiębiorstwo kanalizacyjne nie zgadza się tam, aby ścieki statkowe były odprowadzane bezpośrednio do sieci miejskiej, a własnej oczyszczalni port nie posiada (patrz: „Czy portom potrzebne są wycieczkowce?” – Namiary 9/2017). Co innego w Gdańsku. Tamtejszy port ma nawet kilka własnych oczyszczalni, a na dodatek, po wielu latach negocjacji ze służbami komunalnymi, rozpoczęto prace nad projektem, który pozwoli połączyć portową sieć kanalizacyjną z miejską.
Fakt, że jedno z głównych miejsc w porcie, gdzie przyjmowane są wycieczkowce, nabrzeże Westerplatte, ma mało reprezentacyjne otoczenie (miejscami, np. na wysokości nabrzeża Obrońców Poczty Polskiej wręcz paskudne), ale ono szybko się zmienia. Przebudowa Trasy Sucharskiego i połączenie jej z Obwodnicą Południową Gdańska oraz tunel pod Martwą Wisłą udrożniły tę część portu, a podjęte właśnie na nabrzeżach Mew i OPP inwestycje, których koszt przekracza 40 mln zł, niewątpliwie poprawią jej wizerunek (powstaną tam m.in. punkty do zrzutu ścieków ze statków). Potem przyjdzie kolej na pozostałe nabrzeża portu wewnętrznego i Gdańsk już nie będzie się musiał wstydzić. Bliskość Głównego Miasta i tamtejszych atrakcji zrobią resztę.