Polscy przewoźnicy powinni zwrócić szczególną uwagę na nową praktykę zagranicznych urzędników Unii Europejskiej – już nie na gorącym uczynku, a nawet 28 dni wstecz kontrolerzy mogą karać za spędzanie 45-godz. odpoczynku w kabinie tira. Od grudnia 2017 r. na mocy wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w krajach unijnych obowiązuje bezwzględny zakaz spędzania w pojeździe odpoczynków regularnych, tygodniowych. Taka przerwa w pracy trwająca minimum 45 godz. powinna się odbywać w miejscu, gdzie zapewnione są warunki socjalne na równi z hotelowymi. TSUE zauważył wówczas, że istnieje nieścisłość w rozporządzeniu, ponieważ regulacja ta nie zawiera żadnego przepisu, który wyraźnie wskazywałby, w jaki sposób oraz gdzie kierowca ciężarówki powinien spędzać długi odpoczynek. Przewoźnicy mieli do tej pory kilka sposobów na omijanie przepisów. Jednym z nich było na przykład „przerywanie odpoczynku” poprzez rejestrowanie tzw. innych prac, lub wykonywanie krótkich podjazdów na parkingach. Jeżeli po sprawdzeniu danych z tachografu okazywało się, że skrócony odpoczynek tygodniowy mógł być odbierany w danym czasie, nie wiązało się to z żadnym naruszeniem.
Problem pojawił się, gdy do krajów UE egzekwujących przepisy nakładające kary za spanie w kabinie podczas regularnego odpoczynku tygodniowego, dołączyły kolejno Niemcy, Belgia, Holandia, a nawet Włochy. Do niedawna obowiązywała jeszcze zasada „złapany na gorącym uczynku”, czyli podczas kontroli kierujący pojazdem faktycznie odbierał godziny wypoczynku w kabinie. Zasadę tę złamał w marcu br. francuski urzędnik. Zażądał on od kierowcy okazania dokumentów potwierdzających jego obecność w hotelu w lutym i marcu, i to w czasie odbierania odpoczynku poza granicami Francji. Zasada 28 dni wstecz spodobała się także niemieckim kontrolerom. Najwyższe kary mogą sięgać nawet 30 tys. euro. Obecnie jedynym rozwiązaniem jest ścisła współpraca ze spedycją i planowanie powrotów do Polski w okresach 2-tygodniowych. W innym wypadku konieczna jest rezerwacja miejsca w hotelu.