Zagrożenie dla europejskiego przemysłu, w tym stoczni, ze strony azjatyckiej konkurencji od lat było zmorą europejskich firm. Pandemia przyspieszyła realne działania Unii Europejskiej w sprawie rozsądnej ochrony przemysłu. W ostatnich tygodniach ukazała się tzw. „Biała księga ws. wyrównywania szans w zakresie dotacji zagranicznych”. To zestawienie praktyk stosowanych w przemyśle na świecie i reakcji na to zjawisko ze strony europejskiej. Przypomniano skalę problemu. W przemysłach zagrożonych azjatycką konkurencją powstaje kilkanaście procent europejskiego PKB.
Biała księga stwierdza, że przepisy europejskie przez lata przyczyniały się do zachowania zdrowych relacji w zakresie konkurencyjności w ramach samej UE, zachowały równe szanse na rynku wewnętrznym w kontekście polityki państw narodowych i stosowanych przez nie narzędzi wsparcia dla własnych firm. Komisja doszła jednocześnie do wniosku, że te same przepisy nie wpłynęły na zaburzenia w relacjach międzynarodowych. Od lat państwa Azji w różnych formach wspierają swój przemysł, w tym stoczniowy, sięgając po narzędzia, które nie mogą być skutecznie blokowane z poziomu przepisów unijnych.
Czas ukazania się białej księgi jest nieprzypadkowy. Kłopoty związane z pandemią, załamanie rynku rejsów turystycznych, niepewność związana z rynkiem wycieczkowców (budowanych głównie w Europie) stanowiły mocny impuls do zakończenia prac nad białą księgą. Do tego pojawiły się liczne spekulacje dotyczące planów azjatyckich inwestorów rzekomo zainteresowanych przejmowaniem europejskich stoczni. To stanowiło realne zagrożenie dla przemysłu w Europie.
Nie wiadomo jeszcze, czy za białą księgą pójdą realne działania związane z ograniczeniami azjatyckiej ekspansji, finansowanej często przez tamtejsze rządy. Nie wiadomo, czy nie będzie to wstęp do gospodarczego konfliktu. Wszystko wskazuje jednak na to, że Europa szykuje realną odpowiedź na nierynkowe działania azjatyckiej konkurencji. Jednak, aby ocenić jej skuteczność, trzeba poczekać na szczegóły. A są one potrzebne naprawdę szybko.