Opóźnienia dostaw oraz kongestia w europejskich portach pogłębiają się po wycofaniu się największych armatorów kontenerowych z rynku rosyjskiego. 20 marca br. opóźnienia w eksporcie ładunków były o 26% wyższe niż w tygodniach poprzedzających agresję Rosji na Ukrainę – alarmuje firma FourKites, która zajmuje się analizą globalnych łańcuchów dostaw.
Problem dotyczy głównie portów w Europie Południowej, gdzie czas oczekiwania wzrósł o połowę względem stanu sprzed wojny oraz w Europie Wschodniej, gdzie zmiana wyniosła 25%. Oznacza to, że wiele kontenerów po prostu utknęło w terminalach, pogłębiając problem kongestii.
Dokładna wartość wstrzymanej wymiany handlowej nie jest jeszcze znana, ale z raportu FourKites wynika, że łączny spadek eksportu do Rosji wyniósł 59%. Kontenery, które miały popłynąć do Rosji na statkach Maersk czy MSC utknęły w portach, a światowi spedytorzy szukają innych dróg dostarczenia ich do odbiorców. Chodzi oczywiście o dobra konsumenckie nieobjęte sankcjami Unii Europejskiej i te pochodzące z krajów azjatyckich. Problem może dotyczyć m.in. portu w Hamburgu oraz gdańskiego DCT, które obsługiwały połączenia do Rosji i z Rosji. Jedną z alternatywnych tras dla ładunków kierowanych do Rosji jest na razie szlak drogowy przez Polskę i Białoruś, a azjatyckie kontenerowce pływające wcześniej na Morze Czarne mogą rozładować się m.in. w portach tureckich.