Rosja od dekad swoim konsekwentnym postępowaniem uzależniała kolejne kraje Europy i nie tylko od swoich surowców energetycznych. Jednocześnie nie należy ona do liderów polityki dekarbonizacji, a wręcz jej oczywistym interesem jest powstrzymywanie tej polityki. Można przyjąć, że ta polityka jest jednym z powodów obecnej agresji Rosji na Ukrainę, jako że widoczny cel Unii Europejskiej w pakiecie Fit for 55 oraz cała strategia Nowego Zielonego Ładu mocno zagraża dalekosiężnym strukturom Rosji.
Co należy zatem rozumieć pod pojęciem derusyfikacji źródeł energii? Poszczególne kraje UE będą traktować je inaczej, bo są uzależnione od rosyjskich źródeł w różnym stopniu. Polska należy do czołówki wysoko uzależnionych i to od wszystkich 3 typów surowców: węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego.
Wychodząc od najbardziej zagregowanych wartości, Rosja rocznie eksportuje 199 mld m3 gazu ziemnego, czyli ok. 150 mln t, a także 269 mln t ropy naftowej oraz 217 mln t węgla. Z tego do Polski trafia 9,6 mld m3 gazu, czyli 7,2 mln t, co stanowi 55% polskiego zapotrzebowania na ten surowiec. Ropy naftowej trafia do Polski z Rosji 13,7 mln t, co stanowi 64% polskiego zapotrzebowania. Węgla natomiast trafia „zaledwie” 8,9 mln t. Dane te dotyczą 2021 r.
Gaz ziemny
Obecne obroty portowe gazem ziemnym skupiają się w Świnoujściu, w terminalu LNG o zdolności przeładunkowej ok. 5,25 mln t rocznie. Trafia tam w tej chwili gaz z Kataru, natomiast potencjał światowy jest znacznie większy. Trzy największe kraje eksportujące LNG, Australia, Katar i USA, generują rocznie 240 mln t gazu, czyli 320 mld m3. Ostatnie deklaracje USA wskazują na chęć sprzedaży 73 mld m3 rocznie na zewnątrz, z czego realnie UE może uzyskać 15 mld m3. Możliwości obsługi LNG powinny powstać także w porcie Gdańsk, gdzie planuje się inwestycję w pływający terminal, czyli statek do regazyfikacji typu FSRU o zdolności przepustowej rzędu 6,1 mld m3. Jeżeli dodamy do tego potencjał Baltic Pipe na poziomie 10 mld m3, uzyskamy możliwości przeładunkowe pozwalające zaspokajać nasze bieżące potrzeby kraju.
Ropa naftowa
Dominującym portem w obsłudze ropy naftowej i produktów jej rafinacji jest port w Gdańsku, który w ubiegłym roku obsłużył 18,9 mln t tego typu ładunków. W porcie w Gdyni przeładowano go 2,5 mln t. Natomiast potencjał łączny polskich portów morskich w zakresie przeładunku ropy i paliw wynosi ok. 35 mln t, z czego Port Gdańsk to 25 mln t, Port Gdynia 3,5 mln t oraz zespół portów Szczecin-Świnoujście 6 mln t, ale wykorzystuje się jedynie 20,9 mln t tych możliwości. Stanowi to niespełna 60% zdolności przepustowej. Ogromne rezerwy tkwią w nieużywanym obecnie Naftoporcie w Gdańsku. Zastąpienie rosyjskiej ropy nie powinno być bardzo trudne. Krajami, którymi powinniśmy się w tym zakresie interesować, są: Azerbejdżan, z którym mamy połączenie rurociagiem Odessa–Brody, jednak w obecnej sytuacji ten kierunek jest obarczony wielkim ryzykiem, choć wedle deklaracji strony azerskiej obecna zdolność przesyłowa na poziomie 10 mln t rocznie ma się podwoić dzięki rozpoczętej przebudowie tego rurociągu, a także Iran, który w maju będzie zwolniony z embarga międzynarodowego na ropę i deklaruje chęć szybkiego wejścia na rynek ze swoją produkcją, a tu możemy szacować, że do 30% nowej produkcji może trafić do UE, tudzież do Polski. Pozostali producenci to ZEA, Norwegia, Kazachstan oraz Kanada.
Węgiel kamienny
Ten surowiec wydaje się być najłatwiejszy do zastąpienia, bo używamy go niespełna 9 mln t rocznie. Do tego alternatywne kierunki dostaw, takie jak: Indonezja, z roczną produkcją 455 mln t, Australia, która produkuje 393 mln t/rok, USA – 84 mln t/rok, czy RPA – 81 mln t/rok. Polskie porty morskie, biorąc pod uwagę tylko wyspecjalizowane terminale węglowe, zdolne są obsłużyć rocznie 15 mln t, a więc o 40% więcej, aniżeli kupujemy z Rosji obecnie. Można zatem stwierdzić, że także w tym obszarze polskie porty gotowe są na całościową derusyfikację dostaw węgla.
Co stoi na przeszkodzie?
Bezpodstawna agresja Rosji na Ukrainę i ujawniane z każdym dniem systemowe bestialstwo tzw. żołnierzy rosyjskich (tzw. bo z punktu widzenia etycznego nie mogą być nazywanymi żołnierzami bandyci i zbrodniarze wojenni) obnażyła wiele kwestii dotychczas ukrywanych albo pomijanych. Wśród nich zależność energetyczna jest jednym z ważniejszych aspektów.
Jednocześnie też widać w polskim społeczeństwie gotowość do ponoszenia wyższych kosztów zakupów energii pod warunkiem całkowitego uniezależnienia się od Rosji w tym względzie. W związku z tym może należałoby podjąć strategiczną decyzję całkowitego odcięcia się od tych surowców przy wypracowaniu kompleksowego rozwiązania kwestii energetycznych kraju. Na stole leży nierozwiązana kwestia polityki sektorowej budowy morskiej energetyki wiatrowej, która już dziś zaplanowana jest na 11 GW mocy zainstalowanej do 2035 r. licząc według udzielonych koncesji, z potencjałem co najmniej 20 GW do 2040 r. Sprawa małych elektrowni atomowych znajduje się w fazie zupełnie początkowej, podobnie jak jedna duża elektrownia atomowa zlokalizowana na północy Polski w gminie Choczewo. Z drugiej strony powstał problem przesyłania energii elektrycznej w głąb kraju w przyszłości, sumując energię wiatrową i atomową. Ta sprawa po części może być rozwiązana zmianą przestrzennego zlokalizowania dużych poborców energii bliżej jej źródeł, co dotyczy zwłaszcza nowo budowanych zakładów. W innej części problem można rozwiązać poprzez doposażenie systemu energetycznego w miejsca produkcji zielonego lub szarego wodoru zlokalizowane w pobliżu stacji wpinających energię elektryczną z farm wiatrowych do krajowego systemu przesyłowego, czyli rozwiązanie problemu, który widać wyraźnie już od lat w Niemczech – nadprodukcji dla północnych regionów – i ogromne przesyły na południe.
Wydaje się konieczne wypracowanie w zespole interdyscyplinarnym takiego zestawu źródeł energii, spiętych w kompleksowy system produkcji i dystrybucji, w którym źródła nieodnawialne pełnić będą malejącą rolę aż do zupełnego wyłączenia włącznie. Jest to perspektywa zapewne 30 lub nawet 40 lat, ale bez pierwszego poważnego kroku teraz, a zwłaszcza w obecnych okolicznościach i wobec pilnego poszukiwania alternatywy dla rosyjskich surowców, będziemy jedynie odsuwać naszą gospodarkę od koniecznej transformacji energetycznej.