Po eksplozjach gazociągów Nord Stream 1 i 2 z 26 września br. kwestia zapewnienia ochrony europejskiej gospodarce morskiej stała się kluczowa. Od tamtej pory zagrożenie sabotażem przestało być jedynie hipotetycznym scenariuszem ćwiczeń służb, a stało się realną groźbą.
Wybuchy gazociągów uzmysłowiły też potrzebę zacieśnienia kontroli nad dostępem do krytycznej infrastruktury także w Polsce. Jeszcze 6 października br. premier Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie wprowadzające 2. stopień alarmowy BRAVO „wobec polskiej infrastruktury energetycznej mieszczącej się poza granicami RP”, czyli przede wszystkim gazociągu Baltic Pipe, kluczowego dla dostaw gazu z Norwegii. Drugi poziom w 4-stopniowej skali oznacza wymóg zwiększonej czujności administracji i służb. Zarządzenie ma obowiązywać do 30 listopada br.
Zagrożenie sabotażem nie dotyczy tylko gazociągów, bo objęte są nim również polskie porty morskie i terminale, w tym te najbardziej newralgiczne dla polskiej energetyki, jak terminal LNG w Świnoujściu oraz Naftoport w Gdańsku.
W tym kontekście nie dziwi, że już 28 września br. wprowadzono w polskich portach morskich do odwołania drugi poziom ochrony ISPS (International Ship and Port Facility Code). Międzynarodowa procedura przewiduje trzy poziomy ochrony: normalny, podwyższony i wyjątkowy.
– Oznacza to wzmożoną kontrolę na bramach wjazdowych, bardziej szczegółowe kontrole pojazdów i osób przekraczających teren portu, natomiast obecnie nie powoduje to żadnych utrudnień w działaniu portu – mówi Anna Drozd, rzeczniczka Portu Gdańsk.
Trzeci poziom ochrony związany jest z prawdopodobieństwem lub bezpośrednim wystąpieniem zagrożenia, nawet gdy identyfikacja konkretnego celu ataku nie jest możliwa (więcej w „Namiarach na Morze i Handel” 20/2022).