W celu ominięcia unijnych zakazów firmy z Federacji Rosyjskiej używają aut dostawczych, które nie są objęte sankcjami oraz pośrednictwa przewoźników z krajów trzecich. W konsekwencji wzrosły jednak koszty transportu towarów do i z kraju agresora – aż o 350%-500%
Od połowy kwietnia kraje Unii Europejskiej przestały wpuszczać na swoje terytorium rosyjskie i białoruskie ciężarówki. Jednak nie oznacza to końca handlu na kierunku wschodnim. Do przewozu towarów Rosjanie wykorzystują obecnie ciężarówki z tych krajów UE, których nie obowiązują odwetowe zakazy Kremla. Także handel z USA odbywa się nadal, ale przez terytoria państw azjatyckich. Kolejny sposób na przewozy to wykorzystanie „dostawczaków” przez rosyjskich i białoruskich przewoźników, bo pojazdy poniżej 3,5 t nie są objęte sankcjami Wspólnoty Europejskiej. Z kolei Białorusini przeładowują towar na samej granicy. Jeszcze inny sposób to eksport europejskich towarów np. do Armenii, Kazachstanu czy Turcji, a stamtąd do Rosji. Jednak omijanie sankcji wiąże się z ogromnym wzrostem kosztów. Przed inwazją Rosji na Ukrainę transport z Tallina do Petersburga kosztował 1000 euro, a teraz nawet 4500 euro.