Morska energetyka wiatrowa była zawsze napędzana dążeniem do redukcji kosztów. Nie chodzi tutaj jedynie o klasyczne, ekonomiczne efekty skali, dojrzewanie oraz ulepszanie technologii, czy tworzenie i wzmacnianie łańcuchów dostaw, bo to jedynie część obrazu. Branża przez wiele lat podejmowała liczne działania, mające na celu ograniczanie kosztów, w co byli zaangażowani różnorodni interesariusze. Warto tu wspomnieć o dążeniach do ograniczania ryzyka i zwiększania pewności podczas realizacji inwestycji, co nie tylko zwiększa ich wykonalność, ale i ułatwia finansowanie projektów. Ma to także ma znaczący wpływ na koszty. Lepsze zarządzanie ryzykiem, wymiana doświadczeń pomiędzy uczestnikami rynku, czy opracowywanie dobrych praktyk pomogły np. ograniczyć opóźnienia i lepiej dysponować dostępnym budżetem i zasobami. Inne działania były związane z poprawą efektywności typowych procesów, co znalazło swoje odzwierciedlenie chociażby w postaci stworzenia floty dedykowanych statków instalacyjnych, czy znacznie lepszym planowaniu kampanii pracy na morzu w oparciu o predykcje okien pogodowych. Sektor morskiej energetyki był i nadal jest polem dla licznych innowacji, czasem mających fundamentalny charakter, a czasem będących jedynie drobnym elementem w całości inwestycji, dokładającym swą cegiełkę do obniżenia kosztów, czy poprawy efektywności energetyki morskiej. Można tutaj wspomnieć o zmianach dotyczących technologii pomiarowych i przejściu z masztów pomiarowych instalowanych na dnie morskim do pływających rozwiązań mierzących wiatr zdalnie, opracowywaniu generatorów niewykorzystujących rzadkich metali, czy też popularyzację rozwiązań stałoprądowych, wykorzystujących wyższe napięcia do wyprowadzenia mocy, a także same turbiny wiatrowe. Jeśli chodzi o te ostatnie, to już za 2 lata mają zostać zainstalowane pierwsze turbiny o mocach na poziomie 14 czy 15 MW i kto wie, może niewiele później ziszczą się plany komercjalizacji maszyny o mocy przekraczającej 20 MW. Całkiem znacząca zmiana jak na parę lat rozwoju technologii.
Co to oznacza dla nas w praktyce? Choćby to, że dla polskich projektów cena referencyjna mogła zostać ustalona na poziomie 319 zł za MWh, choć inwestorzy apelują o waloryzację tej wartości, powołując się na przyczyny, o których mowa poniżej. W tym czasie w Wielkiej Brytanii, kolebce branży offshore, ceny w aukcjach spadły ze 114 do 36-39 funtów za MWh, po drodze dobijając niemal do 30 GBP, co przekłada się na koszt wytwarzanej energii na poziomie 150-200 zł. Do tego zostały usankcjonowane ramy regulacyjne dla projektów realizowanych bez wsparcia, podobnie jak w Niemczech, gdzie inwestorzy będą płacili za prawo wykorzystania obszarów pod morskie farmy wiatrowe. Jednak żeby dopełnić obrazu, to na rynkach rozwijających się, gdzie wyzwania są znacznie większe niż u nas, oczekiwane ceny energii sięgają w przeliczeniu nawet 600-700 zł, jak to ma miejsce na Tajwanie. Rzecz jasna kluczowym czynnikiem jest tutaj poziom nakładów inwestycyjnych, które są wysoce uzależnione od specyfiki rynku i projektu, ale można przyjąć, że typowy poziom kosztów dla europejskich projektów lokuje się gdzieś pomiędzy 2-3 mln euro za MW zainstalowanej mocy (więcej w „Namiarach na Morze i Handel” 21/2022).