Staram się śledzić rozwój technologii i ich upowszechnienie w gospodarce. Obserwując bieg wydarzeń, który trwa od 2019 r., coraz większe zrozumienie mam dla słów Raymonda Radigeuta, utalentowanego francuskiego pisarza, który przeżył jedynie 20 lat. Stwierdził on, że „Oryginalne działanie ma miejsce wtedy, kiedy nie uda się nam zrobić czegoś tak samo jak zwykle”. W pierwszych II dekadach XX w. (czyli 100 lat temu) nie używano słowa „innowacje”, postęp był utożsamiany z podejmowaniem oryginalnego działania.

Obserwacja współczesnej gospodarki globalnej pozwala na sformułowanie opinii, że przez minione 3 dekady oryginalność działania w Ameryce i Azji miała inne cechy niż w Europie. Zaczynając swój biznes pod koniec XX w. w garażu zlokalizowanym w Dolinie Krzemowej i w Seattle oraz w Hongkongu i Szanghaju liderzy gospodarki cyfrowej stworzyli swoje gigantyczne korporacje. Startowali od zera, zatem nie musieli się starać, aby adoptować wcześniej rozpoczęty biznes do zmieniającego się otoczenia. Liderom amerykańskim i azjatyckim zdarzało się coś zrobić inaczej, niż zamierzali, co doprowadziło to owej „oryginalności działania”. Mając mentalność przedsiębiorców o bardzo wysokiej akceptacji podejmowania ryzyka, świadomie sięgali po pomysły „szalone”. Jednocześnie byli gotowi – w przypadku niepowodzenia – do wycofania się z podjętego projektu i do natychmiastowego podjęcia kolejnego wyzwania.

Jeśli przyjrzeć się uważniej innowacjom, które są przykładami sukcesu w gospodarce cyfrowej, to można zauważyć, że relatywnie łatwo było zbudować nowy ekosystem. Internet i smartfon, chmura i media społecznościowe elementy tego samego cyfrowego ekosystemu. Upowszechnieniu jednego rozwiązania towarzyszył wzrost popularności kolejnego. Tempo pozyskiwania pierwszego miliona użytkowników wzrasta: po uruchomieniu Netflixa w 1999 r. potrzebne było 3,5 roku, Twitter uruchomiony w 2006 r. uzyskał pierwszy milion użytkowników po 2 latach. Natomiast aplikacja wykorzystująca rozwiązania sztucznej inteligencji ChatGPT udostępniona w listopadzie 2022 r. miała ponad 1 mln użytkowników już po 5 dniach. Ciekawe, ile dni jeszcze potrzeba, aby została uznana za bardzo mało użyteczną, ponieważ to właśnie dzięki jej powszechnemu użyciu każdy może się przekonać, że rozwiązania sztucznej inteligencji nie dają w ogóle podpowiedzi, jakie „działanie będzie oryginalne”. Cechą takich rozwiązań jest bowiem dostarczanie absolutnie „antyoryginalnych” odpowiedzi. Zastosowany algorytm jedynie podpowiada, co wydaje się być najbardziej prawdopodobnym zdarzeniem i podobnym do tego, co już było.

Zupełnie inna jest sytuacja, gdy innowacja ma zostać upowszechniona w istniejącym ekosystemie. To dotyczy przede wszystkim obszarów, w których współpracują ze sobą podmioty gospodarcze dysponujące swoimi indywidualnymi rozwiązaniami technologicznymi i stosujące sprofesjonalizowane systemy zarządzania relacjami ze swoimi partnerami biznesowymi. Wprowadzenie nowego rozwiązania, które cechuje wiele zalet i ma prawie niedostrzegalne wady, najczęściej nie spotyka się z akceptacją w środowisku, do którego jest adresowane. W łańcuchach dostaw, w których wymiana danych jest fundamentem współpracy, wprowadzenie nowych standardów napotyka na liczne bariery. Propozycja, aby papierowe dokumenty, m.in. listy przewozowe i konosamenty, zastąpić e-dokumentem, jest przedmiotem debat od wielu lat. Digital Container Shipping Association (DCSA) 15 lutego 2023 r. wydało komunikat, w którym się stwierdza, że wprowadzenie electronic bill of lading (eBL) będzie bardzo ważnym krokiem prowadzącym do ułatwienia obrotu towarowego w skali globalnej. Ze względu na liczne zalety wdrożenie będzie przyspieszone, zatem stosowanie eBL w 100% operacji logistycznych na świecie ma nastąpić już … w 2030 r. Czyli nie za 5 dni lub za 2 miesiące lub za 2 lata, ale za przeszło 5 lat.

Drastyczne zróżnicowanie dynamiki upowszechniania nowych technologii na rynku konsumenckim oraz w łańcuchach dostaw skłania do refleksji nad występującą w biznesie awersją do upowszechniania nowych technologii.

Pojawienie się operatorów platform wirtualnych (pierwszym był Facebook, który w 2004 r. został uruchomiony jako pionierski serwis społecznościowy) ujawniło skłonność milionów, a później aż miliardów konsumentów na świecie do włączenia się w aktywność pozwalającą na wzajemną wymianę danych. Smartfony zaczęto kupować, choć były drogie, nadal są kupowane, choć ceny wielu modeli pozostają na wysokim poziomie. Po prostu jako konsumenci kierujemy się emocjami i nie powstrzymujemy się przed wydatkiem na pożądane urządzenie.

Model biznesowy zastosowany przez operatorów platform wirtualnych przewiduje dostęp do darmowej aplikacji, co tworzy złudzenie, że konsument nie ponosi żadnych kosztów, czerpie natomiast bez ograniczenia korzyści z wielu usług. Dobrze wiemy, że ten model biznesowy ma solidny fundament komercyjnego sukcesu. Są nim przychody operatorów od tych uczestników rynku, którzy za pośrednictwem serwisów społecznościowych i innych platform prowadzą działalność marketingową. O tym, jak duża jest skala tych przychodów, świadczy fakt, że wpływy Amazona w 2022 r. za świadczoną promocję cyfrową produktów swoich partnerów przekroczyły 37 mld USD i zrównały się co do wartości z akcjami promocyjnymi wykonywanymi na całym świecie przy wykorzystaniu tradycyjnej reklamy na nośnikach papierowych (ogłoszenia w prasie, ulotki, plakaty). Fenomen operatorów platform wirtualnych i popularności oferowanych przez nie usług stanowi zatem świadectwo, że konsumenci „kupują” nowe rozwiązania.

Zatem wracamy do pytania: co kreuje współcześnie awersję do nowych technologii w biznesie, który zgodnie z schumpeterowską teorią (z lat 30. minionego wieku) osiąga sukces dzięki wynalazkom, ich wdrożeniu i upowszechnieniu?

Poszukując odpowiedzi, należy zwrócić uwagę, że w przeszłości nie każdy wynalazek i nie każde jego wdrożenie prowadziło do sukcesu. Dobrze ilustruje to porażka tych producentów samochodów, którzy w pierwszej dekadzie XX w. podjęli się skonstruowania i produkowania samochodów z napędem elektrycznym. Wszyscy ponieśli porażkę i tą drogą nie odważał się nikt pójść przez ponad 80 kolejnych lat. Do tego rozwiązania powrócił dopiero Elon Musk, który podjął ryzyko produkcji seryjnej samochodu Tesla. Obok silnika elektrycznego, rozwiązania znanego od ponad 100 lat, zainstalowano całkiem nowy wynalazek – baterię jonowo-litową, której pierwszy egzemplarz powstał w 1984 r., a w 1991 r. do masowej produkcji wprowadził japoński producent elektroniki Sony.

Historia produkcji Tesli nie jest jednak przykładem potwierdzającym funkcjonowanie triady Schumpetera. Wynika to z faktu, że E. Musk przez wiele lat kontynuował produkcję samochodów Tesla, choć z ich sprzedaży nie uzyskiwał nadwyżki przychodów nad kosztami bieżącymi produkcji. Niedobory pokrywał z otrzymywanych subwencji, a stosowania takiego instrumentu wsparcia nie przewiduje schumpeterowska teoria innowacyjności.

Od kilku dekad nasila się tendencja pokonywania awersji biznesu do nowych technologii przy wykorzystaniu długookresowych grantów rozwojowych. Władza publiczna, np. Komisja Europejska, występuje w roli sponsora wspierającego tych przedsiębiorców, którzy wbrew kalkulacji mikroekonomicznej wykazującej negatywny wynik biznesu podejmą się wdrożenia nowych technologii. O tym, jak jest to zawodna polityka, przekonało się wielu przedsiębiorców. W Polsce byli to prywatni inwestorzy, którzy kilkanaście lat temu zainwestowali w wiatrowe generatory energii elektrycznej. W Niemczech byli to producenci ogniw fotowoltaicznych. W Europie jest znanych wiele podobnych przykładów. Wystąpiły takie sytuacje także w ChRL, choć mówi się o tym rzadko. Na całym świecie, gdy tylko władza publiczna wycofała się z uruchomionych programów sponsorskich, majątek – własny, prywatny – stracili przedsiębiorcy.

Z ostatnich lat na przypomnienie zasługuje program promowania w Europie, w tym w Polsce, ciągników siodłowych z silnikami spalinowymi zasilanymi gazem LNG. W marcu 2022 r., po rozpoczęciu przez Rosję inwazji w Ukrainie, ceny tego paliwa skokowo wzrosły i eksploatacja tego taboru stała się całkowicie nieopłacalna. Przewoźnicy, którzy podjęli ryzyko i uwzględniali różnorodne formy wsparcia (np. zwolnienie z opłat za przejazd autostradami w Niemczech), znaleźli się w poważnym kłopocie, ponieważ ten tabor pozostał bez zatrudnienia przez wiele miesięcy.

W kolejnych dekadach szczególne znaczenie będzie mieć tempo transformacji cyfrowej gospodarki w Europie. Z dostępnych prognoz wynika, że świat konsumentów będzie ewoluował z Web2 do Web3. To, co 2 lata temu – po wprowadzeniu lockdownów w związku z pandemią COVID-19 – stało się popularne, czyli zakupy e-commerce, pozostanie jako trwały element zachowania konsumentów. Oczywiście to będzie praktyka, która nie wyeliminuje zakupów w sieciach sklepów tradycyjnych. Interakcyjna komunikacja konsumenta z operatorem e-commerce, którą uzyskano w technologii Web2, zapewnia atrakcyjność procesu poszukiwania i wyboru dobra rzeczowego lub nierzeczowego, np. dostępu do muzyki lub filmu w streamingu. Konsument może wybrać metodę odbioru zamówionego dobra i okno czasowe, kiedy z tego dobra skorzysta. Dzięki rozwiązaniom nazywanym omnichannel konsument ciągle ma wybór, czy czekać na zamówiony towar czy samemu się pofatygować do placówki handlowej bądź do paczkomatu (PUDO).

Nowością staje się zakup dóbr wirtualnych i ich wykorzystanie w Metaversum. W Web3 są już dostępne dobra, z których konsument korzysta, zanurzając się w świecie wirtualnym. Przeżycie jest realne, ale konsument przenosi się z aktem konsumpcji do świata wirtualnego. Ujawnia to coraz bardziej popularne uczestnictwo w grach zespołowych i indywidualnych (gaming), które są prowadzone synchronicznie (w czasie rzeczywistym) w świecie wirtualnym przez wielu zawodników znajdujących się w różnych lokalizacjach w świecie realnym (geograficznym). Z dostępnych szacunków wynika, że w 2022 r. na świecie wartość tego segmentu rynku dóbr wirtualnych wynosiła ok. 10 mld euro i do 2030 r. wzrośnie do 150 mld euro. Znajomość tych liczb jest przydatna, aby docenić, jak szybko nowe technologie cyfrowe będą upowszechniane w świecie konsumentów. Korzystając z tych samym źródeł, można szacować, że wykorzystanie Web3 jako narzędzia udostępnionego w miejscu pracy spowoduje wzrost zakupów odpowiednich rozwiązań software i hardware z 1 mld euro do ok. 20 mld euro. Dynamika będzie zatem podobna w świecie konsumentów i świecie biznesu. Ważniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie, czy Metaversum będzie mieć porównywalne znaczenie w obu tych częściach gospodarki.

Digital twin jest pojęciem coraz częściej używanym. Opisuje efekty zastosowania technologii cyfrowych, dzięki którym każdy obiekt, np. samolot o bardzo złożonej konstrukcji, może mieć swoje odwzorowanie w świecie wirtualnym. Ta druga, cyfrowa postać zmienia się dynamicznie, bo każda zmiana obiektu w świecie realnym znajduje swoje odzwierciedlenie bez zwłoki, co jest nazywane połączeniem online obu bliźniaków. Realizację połączenia obu form obiektu ma zapewniać internet of things, czyli technologia zapewniająca automatyczną wymianę danych między urządzeniami bez ingerencji człowieka.

W wielu mediach oraz podczas licznych konferencji przedstawiane są przykłady, które ilustrują zastosowanie bliźniaków cyfrowych i internetu rzeczy. Jeśli się rozejrzeć po otoczeniu, w którym pracujemy, to zauważamy jednak, że te wspaniałe rozwiązania wcale nie są powszechne. Menedżerowie są powściągliwi w zastosowaniu tych rozwiązań, a jeśli jakieś wdrożyli, to nie ujawniają wielu informacji o uzyskanych efektach i ich relacji do poniesionych nakładów. Są dwie podstawowe przyczyny słabego tempa implementacji nowych rozwiązań. Po pierwsze oba wymienione rozwiązania mogą być zastosowane, jeśli poniesie się duże, w rzeczywistości za duże nakłady w stosunku do uzyskiwanych efektów. Po drugie zastosowanie choćby częściowego rozwiązania przynosi zadowalające efekty, jeśli… coś się nie uda.

W przemyśle urządzeń, które są stosowane w budownictwie przemysłowym i komunalnym, wprowadzenie cyfrowych katalogów produktów zaczęło się w drugiej dekadzie XXI w. Stworzenie odpowiedniego studia cyfrowego, w którym można wykreować trzywymiarowy wirtualny bliźniak fizycznie wytwarzanego urządzenia, wymaga dużego nakładu kapitałowego oraz pozyskania odpowiednich kadr, które będą umiały wykorzystać pozyskane rozwiązania technologiczne. Funkcjonowanie tego studia okazuje się rozwiązaniem mało przydatnym, ponieważ potencjalni nabywcy mają kłopot ze skorzystaniem z cyfrowego katalogu, w którym są wyłącznie wirtualne obrazy produktów. Oczekują, że obok nowego rozwiązania nadal będzie udostępniony tradycyjny materiał promocyjny ze zdjęciami wydrukowanymi na papierze. Okazuje się, że innowacja podjęta przez producenta trafia na próżnię w otoczeniu, które „nie nadąża”. Zróżnicowana dynamika wdrażania nowych rozwiązań w biznesie jest ukształtowana przez wiele czynników. Dwa najważniejsze z nich to występujący w środowisku małych i średnich przedsiębiorstw brak kapitału na rozwój technologiczny oraz deficyt kompetencji menedżerów w tych przedsiębiorstwach.

Dla upowszechnienia technologii cyfrowych, czyli popularyzacji „oryginalnych działań” w zarządzaniu przedsiębiorstwem, nie ma alternatywy we współczesnym świecie. W Europie z mniejszą dynamiką niż w Ameryce i Azji jest kształtowana świadomość, że są to potrzebne technologie, nadal wśród menedżerów zbyt często spotykany jest pogląd, że są to (nie)potrzebne rozwiązania.

Wojciech Paprocki

PRZEZWojciech Paprocki
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 05/2023
Poprzedni artykułCzy drony mogą stanowić zagrożenie?
Następny artykułO logistyce na konferencji w Bratysławie