– Jeśli wprowadzenie ekologicznych technologii, mających na celu wdrożenie zeroemisyjnej polityki, okaże się efektywne, może zmusić armatorów do ograniczenia floty i w efekcie spadku liczby statków – stwierdza w swoim raporcie Danish Ship Finance. A spadek liczby statków może być największym czynnikiem przyczyniającym się do dekarbonizacji żeglugi.
Drogą morską przewozi się obecnie 90% wszystkich towarów światowej gospodarki, a z usług żeglugi korzysta praktycznie każdy jej sektor. Skoro jednak część największych klientów ogłosiła plany ograniczenia emisji do 2040 r., dekadę wcześniej niż wskazuje porozumienie paryskie, to zdaniem organizacji, niektóre „rodzaje ładunków, wzorce handlowe i rozmiary paczek prawdopodobnie ulegną zmianie”.
Jako przykład raport wskazuje na potencjalne zmiany w sektorze hutniczym, który odpowiada za 7%-9% emisji wszystkich gazów cieplarnianych. Wytwarzanie stali wymaga transportu rudy żelaza i węgla koksującego w ogromnych ilościach. Te dwa towary stanowią 1/3 wszystkich suchych ładunków masowych (odpowiednio 28% i 5%). Ale kilku wysokiej klasy producentów stali wysokiej klasy eksperymentuje już z wykorzystaniem wodoru zamiast koksu w procesie wytapiania. Jeśli zielony wodór wejdzie do użytku, spadnie ilość suchych ładunków luzem przewożonych morzem.
Ponadto, według Danish Ship Finance, znaczące przejście na gospodarkę o obiegu zamkniętym mogłoby zmniejszyć ilość nowych materiałów wysyłanych na trasach transoceanicznych, jednocześnie zwiększając transport odpadów do ponownego wykorzystania na krótkich dystansach. Zaznaczono jednak, że jest to wizja odnosząca się do dalekiej perspektywy.
Danish Ship Finance nie jest bowiem optymistą, jeśli chodzi o paliwa ekologiczne. Firma uważa, że „obecnie nie ma jasnej ścieżki wprowadzenia zrównoważonych paliw w branży żeglugowej”, a „zdolność do spalania zrównoważonych paliw, które nie są jeszcze dostępne, wydaje się problematyczną perspektywą inwestycyjną w krótkim okresie, ponieważ może przynieść ujemny zwrot z zainwestowanego kapitału”.