W konsekwencji rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę porty Morza Bałtyckiego stanęły przed jeszcze większym wyzwaniem niż w czasie pandemii COVID-19 – musiały częściowo zmienić strukturę swoich przeładunków i obsługiwane rynki oraz w znaczącym stopniu zapewnić bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych, co ostatecznie zrealizowały z dużym sukcesem. To także znalazło odzwierciedlenie w statystykach za 2022 r. i 2023 r., gdy dostawy paliw płynnych, węgla i koksu do unijnych portów dynamicznie wzrastały, a ich udział w całości przeładunków wahał się od 30% (jak w Rostocku) do nawet 60% (w Gdańsku). Wojna na Ukrainie uświadomiła kluczowe znaczenie portów jako strategicznych elementów infrastruktury krytycznej, również z punktu widzenia mobilności wojskowej. Z powodu spadków przeładunków kontenerowych w większości portów unijnych, spowodowanych z jednej strony ogólną sytuacją światową (spadkiem popytu konsumpcyjnego i produkcji przemysłowej), a z drugiej utratą transshipmentu na rynek rosyjski i – głównie w przypadku państw bałtyckich – obsługi rynku białoruskiego, zdały one sobie sprawę z konieczności dywersyfikacji nie tylko struktury swoich przeładunków, lecz także zakresu swojej działalności i źródeł przychodów. Jest to istotne w obliczu rosnącej konkurencji dla portów Morza Bałtyckiego ze strony innych portów europejskich – głównie Morza Północnego i, co szczególnie widoczne jest od kilku lat, Morza Adriatyckiego. Jednym z kluczowych elementów dywersyfikacji działalności i szans stojących przed portami Morza Bałtyckiego są morskie farmy wiatrowe oraz budowa obsługujących je terminali instalacyjnych i serwisowych, co ma istotne znaczenie z punktu widzenia osiągnięcia celów klimatycznych stawianych przez UE, w tym zeroemisyjności do 2050 r., oraz bezpieczeństwa energetycznego państw regionu.

Offshore jako priorytet

W związku z odchodzeniem od rosyjskich paliw kopalnych i zmniejszaniem zależności od przeładunków wyłącznie kontenerów czy ładunków masowych morskie farmy wiatrowe stwarzają dla portów możliwość dywersyfikacji swoich działań. Szacuje się, że do 2030 r. Morze Bałtyckie mogłoby zapewnić nawet ponad 1/3 energii pochodzącej z offshoru w Unii Europejskiej. Jak dotąd był to niewykorzystany potencjał. Już w 2023 r. 8 krajów położonych nad Morzem Bałtyckim (Litwa, Dania, Estonia, Finlandia, Niemcy, Łotwa, Polska i Szwecja) zobowiązało się do zwiększenia mocy instalacji w morskiej energetyki wiatrowej z obecnych 3,1 GW do 19,6 GW do 2030 r. Dla porównania w całej UE do końca 2023 r. moce offshorowe wynosiły 34 GW (obecnie przodują pod tym względem Brytyjczycy, Niemcy i Holendrzy), a energetyki wiatrowej na lądzie 7-krotnie więcej – 238 GW. Widząc te potrzeby i dążąc do przyciągnięcia inwestycji, 11 kwietnia br. w stolicy Litwy ministrowie ds. energii tych ośmiu państw podpisali tzw. Deklarację Wileńską, potwierdzającą determinację do szybkiego wdrożenia działań określonych w pakiecie UE dotyczącym energii wiatrowej w celu odblokowania „ogromnych niewykorzystanych zasobów morskiej energii wiatrowej na Morzu Bałtyckim”. Jednym z elementów ma być także produkcja odnawialnego wodoru.


Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.

Mam już konto
   
Nie mam konta
*Pole wymagane
PRZEZSandra Baniak
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 10/2024
Poprzedni artykułDopiero za kilkanaście lat
Następny artykułPowstaje polska flota offshore