Ambasadorowie państw członkowskich przy Unii Europejskiej przyjęli ostateczny tekst dyrektywy o pracownikach delegowanych, przy sprzeciwie Polski i Węgier. Wielka Brytania, Litwa, Łotwa i Chorwacja wstrzymały się od głosu. Ostateczne przyjęcie dokumentu nastąpi po poparciu go przez Parlament Europejski. Dyrektywa jest niekorzystna dla Polski, bo jak argumentują polskie władze, spowoduje dodatkowe obciążenia dla polskich firm działających za granicą. Okres delegowania ustalono na 12 miesięcy z możliwością przedłużenia go o 6 miesięcy w określonych przypadkach. Po tym czasie pracownik delegowany zostanie objęty prawem pracy kraju przyjmującego. PE proponował dłuższy, bo 24-miesięczny okres, co dawałoby szanse na lepsze z punktu widzenia polskich firm rozwiązania. Nie udało się go jednak przeforsować w trakcie negocjacji. Według polskiej strony dyrektywa nie zapewnia równowagi między ochroną praw pracownika a swobodami, które są fundamentami wspólnego rynku UE. Stwarza też ryzyko ograniczania swobody świadczenia usług.
Kraje zachodniej Europy i Komisja Europejska podkreślają, że nowe przepisy są wyrazem poparcia dla nadrzędnej unijnej zasady – równego wynagrodzenia za tę samą pracę w tym samym miejscu pracy. Z kolei część państw UE – w tym Polska – argumentuje, że w rzeczywistości chodzi o protekcjonizm gospodarczy krajów Zachodu. Nowe przepisy zaczną być stosowane 2 lata po wejściu w życie nowej dyrektywy. Biorąc pod uwagę, że głosowanie nad nowelizacją w radzie przewidziano na 21 czerwca br. i również w czerwcu prawdopodobnie odbędzie się głosowanie w PE, kraje będą musiały ją stosować od lipca lub sierpnia 2020 r.