Duński armator realizuje rejsy zabukowane jeszcze przed wojną, ale przede wszystkim chce wydostać z Rosji 50 tys. swoich kontenerów. Większość z nich jest pusta.
Maersk ogłosił wstrzymanie operacji do i z Rosji jeszcze 2 marca br. Tego samego dnia na podobne posunięcie zdecydowali się inni najwięksi armatorzy kontenerowi: MSC, CMA CGM i Hapag Lloyd. Jednak całkowite wstrzymanie ruchu z dnia na dzień nie było możliwe z powodu konieczności wywiązania się z umów zawartych jeszcze przed wybuchem wojny. Dlatego Maersk zamierza zrealizować obowiązujące go kontrakty.
Przed agresją Rosji na Ukrainę tamtejszy rynek stanowił 2,5% obrotów duńskiego armatora. Firma obsługiwała regularne rejsy do Petersburga i Kaliningradu na Bałtyku, do Noworosyjska nad Morzem Czarnym oraz do Władywostoku i Portu Wostocznyj na Dalekim Wschodzie.
Armator postanowił również sprzedać swoje udziały (30,75%) w rosyjskim operatorze terminali Global Ports Investments. Pozostała część należy do firm powiązanych z rosyjskim państwem, jak Rosatom lub przedsiębiorstw należących do oligarchy Siergieja Sziszkarewa.