Od 1 stycznia br. obowiązuje w żegludze unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Unia Europejska będzie co roku ustalać limit emisji CO2. Będzie on sukcesywnie zmniejszany zgodnie z celem redukcji emisji o 62% w latach 2005–2030. Szacuje się, że przychody z EU ETS z żeglugi w 2024 r. wyniosą 1,6 mld euro, w 2025 r. będzie to 5,5 mld euro, zaś w 2026 r. 8 mld euro.
Według założeń armatorzy będą musieli posiadać europejski limit emisji (EUA) na każdą tonę CO2 wyemitowaną w każdym roku kalendarzowym. Nie będą mogli generować większej emisji, niż mogą pokryć ich uprawnienia. Jeżeli tak się stanie, nakładane będą wysokie kary, które zdaniem Sørena Meyera, dyrektora generalnego ZeroNorth, mają tworzyć zachętę zarówno finansową, jak i regulacyjną do ograniczania emisji i poprawy wydajności.
Szacunki Reutersa mówią, że koszt uprawnień EUA wyniesie średnio 83,55 euro za 1 t w 2024 r. i 88,95 euro w 2025 r. W ramach wdrażania systemu etapami armatorzy będą odpowiedzialni za płacenie za emisje zgłoszone w poprzednim roku. Od 2024 r. EUA będą obejmowały jedynie emisję CO2: w 2025 r. firmy zapłacą za 40% całej emisji zgłoszonej w 2024 r., w 2026 r. wzrośnie to do 70% ich emisji z 2025 r., a do 2027 r. muszą pokryć 100% zgłaszanych rok wcześniej emisji. Ok. ¼ dochodów z EUA ma trafić do „Funduszu Oceanicznego”, który sfinansuje innowacyjne projekty dekarbonizacji w UE, a reszta trafi do państw członkowskich, aby pokryć koszty projektów dekarbonizacji na morzu, takich jak modernizacja portów, paliwa alternatywne lub projekty finansowe w krajach rozwijających się.
S. Meyer zwraca też uwagę na plany wprowadzenia światowego podatku od emisji CO2, który miałby także objąć żeglugę. Bank Światowy oszacował, że do 2050 r. dałoby to 1-3,7 bln USD, czyli 40–60 mld USD rocznie. Globalny podatek węglowy miałby być ostatecznym celem branży morskiej w zakresie przyspieszenia dekarbonizacji.