Armator promowy Stena Line ogłosił właśnie, że od połowy października otwiera nową linię, z Gdyni do Nynäshamn pod Sztokholmem. Od lat do tego samego portu pływa z Gdańska prom PŻB. O ile jednak połączenia promowe ze Świnoujścia do Ystadt i Trelleborga oraz z Gdyni do Karlskrony w ostatnich latach rozwijały się, linia łącząca dwie największe aglomeracje na szwedzkim i polskim brzegu, sztokholmską i trójmiejską, prosperowała kiepsko. Jednym z głównych tego powodów były nieodpowiednie do potrzeb rynku statki (pływa tam ostatnio 37-letni prom Wawel).
Będący przez lata w kłopotach finansowych armator swoje nieliczne inwestycje tonażowe wolał realizować na szlaku do południowej Szwecji, gdzie promy są intensywniej wykorzystywane. Kiedy więc prezes Piotr Redmerski ogłosił niedawno, że PŻB planuje w 2018 r. wprowadzenie nowego promu na linię Gdańsk-Nynäshamn, okazało się, że Szwedzi byli szybsi.
Ich statek, Elisateth Russ, nie jest typowym promem pasażerskim, lecz jednostką ro-ro, przystosowaną do przewozu ładunków tocznych, w tym samochodów ciężarowych, a także ich kierowców. Zwykłych pasażerów oraz aut osobowych wozić nie będzie. Tym samym odbywający 3 rejsy okrężne w tygodniu statek przechwyci na tej linii najbardziej opłacalne ładunki, czyli „spijać będzie śmietankę”.
Wyprzedzający ruch, dokonany przez Stena Line, może skutecznie pokrzyżować PŻB zamiar wprowadzenia na ten sam szlak nowego promu, gdyż na pasażerach i ich autach zarabia się tak sobie, o ile w ogóle. Trzeba się będzie teraz przynajmniej kilka razy zastanowić, czy kupić na potrzeby tego połączenia nowy statek. A jeśli tak, to jaki?
To już drugi taki przypadek od czasu, gdy 3 lata temu na szlak Świnoujście-Trelleborg wcisnął się niemiecki armator promowy TT Line. Konkurencja na liniach bałtyckich robi się więc coraz większa. Nie wiadomo więc, czy dla promów, które dopiero zamierzają wybudować za kilka lat nasze stocznie, na rynku bałtyckim znajdzie się jeszcze miejsce.